Teatr miasta i ministerstwa

Projekt uchwały w sprawie współprowadzenia przez miasto i ministerstwo teatru zakłada, ze samorząd na prowadzenie tej instytucji będzie przeznaczał rocznie co najmniej dwa miliony złotych, natomiast ministerstwo dołoży co najmniej pół miliona złotych rocznie. 
Jak podkreślała radna Renata Stec z Platformy Obywatelskiej, za te pieniądze ministerstwo będzie mogło sprawować nadzór nad teatrem, miasto będzie musiało ustalać z ministerstwem powołanie dyrektora, powołanie i odwołanie ewentualnego zastępcy dyrektora, przedstawiciel rządu będzie miał wpływ na kształt rady artystycznej, ministerstwo będzie się też musiało zgodzić na zmianę statutu teatru. 
Radnej wtórował szef kluby Platformy Obywatelskiej w radzie Jan Lange, który pół żartem mówił, że minister może się nie zgodzić na wystawienie w Tęczy takich tytułów, jak „Brzydkie kaczątko”, „O dwóch takich, co ukradli księżyc” czy „Pinokio”. Dodał, że sama nazwa teatru może się nie spodobać ministrowi kultury. Stwierdził też, że jeśli minister zyska wpływ na teatr, to zamiast przedstawień będzie tam odmawiany różaniec.
Te sowa oburzyły radną Annę Mrowińską z Prawa i Sprawiedliwości, która grzmiała o kpieniu z jej wiary. Wtórował jej wiceprzewodniczący rady z PiS Tadeusz Bobrowski. 
Wiceprezydent Słupska Marta Makuch broniła projektu uchwały i statutu teatru, argumentując, że są to standardowe zapisy umów o współprowadzeniu instytucji. Zdaniem wiceprezydent, nie ma obaw o wpływ ministerstwa na repertuar i działalność teatru Tęcza.
Ostatecznie radni projekt przyjęli. „Za” byli radni PiS oraz część radnych klubu prezydenckiego. Przeciwko zagłosowali radni PO oraz radny niezależny Kazimierz Czyż. Dwoje radnych z klubu prezydenckiego wstrzymało się od głosu.